top of page

„Ocean Chaosu” w Papierowy bluszcz zaplątany

Przypominam patronacką recenzję „Oceanu Chaosu” autorstwa blogerki z bloga Papierowy bluszcz!


Zdjęcie pochodzi ze strony bloga Papierowy bluszcz


Trudno było mi wybrać ulubiony fragment tej recenzji, pozwalam więc sobie zacytować niemal jej całość:


Lubię sięgać po kolejne tomy serii, które poza tym, że pozwalają mi, jako czytelnikowi, poznać zakończenie danej historii, pokazują, jak w ciągu kilku lat autorzy tychże dzieł się zmieniają, a właściwie dorastają. Dorasta także ich pióro. Z Księgami Ankh zetknęłam się pierwszy raz w 2016 roku, podczytując Władcę piasków i choć na co dzień nie jestem miłośniczką opowieści, w których mitologia odgrywa ważną rolę, to akurat do egipskich wierzeń mam małą słabość. Postanowiłam więc śledzić poczytania Elizy Drogosz i tak oto dotarłam do „Oceanu chaosu”.


Od czasu premiery pierwszego tomu serii o egipskich bogach autorka przeszła długą drogę, nie tylko tę dosłowną naznaczoną przerwami w wydawaniu kolejnych tomów Ksiąg Ankh. Zmieniło się także jej pióro. Co tu dużo mówić, gdy zaczynała przygodę z pisaniem, miała zaledwie czternaście lat. Obecnie jest już dorosłą młodą kobietą. To widać w książkach. I bynajmniej jest to minusem poprzednich części… Po prostu trzeba mieć odpowiednią perspektywę.


„Ocean chaosu” jest najobszerniejszą książką tej serii i, jak dla mnie, najlepszą. Stopniowo i nieśpiesznie wracałam do poznanych wcześniej bohaterów i razem z nimi stawałam do walki o świat. Z jakim skutkiem? Tego dowiecie się tylko, jeśli przeczytacie zarówno recenzję, jak i książkę.

Podobało mi się w tej książce to, że akcja miała swoje tempo. Nic nie działo się ani za szybko, ani za wolno. Oczywiście Eliza Drogosz nie szczędziła większych i mniejszych zwrotów akcji, co sprawiało, że moje zniecierpliwienie ukierunkowane na poznanie zakończenia rosło z każdą kolejną przeczytaną stroną. Czy spodziewałam się właśnie takiego zakończenia? Szczerze liczyłam, że skończy się mniej więcej w ten sposób, choć do końca nie byłam pewna, czy autorka postawi na happy endy, czy pozostawi bohaterów w nieco neutralnym punkcie.


Połączenie starożytnych bóstw i współczesności to materiał na bardzo dobrą lekturę, o ile wykorzysta się potencjał tego połączenia. Elizie Drogosz udało się to bez dwóch zdań. Autorka poza tym, że stworzyła dobrą młodzieżówkę, w której cały czas coś się dzieje, to uzupełniła ją magią, jaka otacza przeszłość w postaci odniesień do staroegipskich rytuałów i mitów, które mocno zarysowują się na tle całości. Więc jeśli ktoś jest miłośnikiem akurat tej mitologii, nie poczuje się zawiedziony, ba!, będzie zachwycony.


To samo tyczy się bohaterów, którzy zmienili się przez te kilka lat. Oczywiście dorośli, ale wydaje mi się, że stali się barwniejsi i tacy mocniejsi – nie w sensie ich mocy, ale i bardziej wyraźni na tle wydarzeń opisywanych w książce. Oczywiście panteon bóstw egipskich jest spory, więc i ich imion pojawia się całkiem sporo – jednak, jak sami wiecie, niektórzy z nich są po prostu bardziej pierwszoplanowi niż inni, ale nie oznacza to, że ci „dalsi”, są w jakikolwiek sposób gorsi – po prostu rzadziej ich imiona przewijają się w tekście.


Zakochałam się w opisach, jakie zafundowała w „Oceanie chaosu” Eliza Drogosz. Te szczegóły, barwy i sposób, w jaki oddziałują na wyobraźnię. Czułam się tak, jakbym kroczyła między komatami siedzib bogów, ale i miejsc, które zostały zrównane z ziemią. Przypominało to seans w kinie 3D. Chociaż niezupełnie. Bo w czasie lektury czwartego tomu Ksiąg Ankh miałam poczucie, ze zarówno zmysł powonienia, jak i smaku bierze czynny udział w odbieraniu bodźców.


Konkludując: „Ocean chaosu” to na pewno lektura obowiązkowa dla tych z Was, którzy czytali poprzednie tomy Ksiąg Ankh. Jednak jeśli nie mieliście okazji zapoznać się z „Władcą piasków”, „Berłem zniszczenia” i „Ostrzem nocy”, to nadal „Ocean chaosu” może okazać się dla Was intrygującym wyborem, ponieważ można potraktować ten tom także, jako samodzielną powieść… Wszak to 600 stron dobrej rozrywki, która w towarzystwie gorące herbaty jest wręcz wyborna. Polecam!


Recenzję oraz zdjęcie znajdziecie pod adresem:

6 wyświetleń0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie
bottom of page